Dwa tygodnie temu w poniedziałek byłam pierwszy raz na wizycie u nowego diabetologa. Poprzedni urzędował w Bytomiu, a ja, jakby nie patrzeć, nie mieszkam tam już od 3 lat, więc dojazdy tylko na wizytę mnie męczyły (nie no dobra, najczęściej po prostu pod diabetologa dostosowywałam wizytę u rodziców). Postanowiłam szukać we Wrocławiu. I znalazłam.

I co? I pan dr bardzo się zdziwił, że ja w ogóle na insulinie jestem (Przecież Pani powinna być tylko na tabletkach, kto Panią tak skrzywdził?). Zarzucił kilkoma porównaniami typu „Jakby człowiek nie musiał, to by nie pracował. Pani trzustka nie musi, bo organizm dostaje insulinę, więc nie pracuje”. Całkiem sensowne. Zatem moja trzustka została odstawiona od roboty przez insulinę w kwietniu 2012 i tak było do teraz.

Cukry były wysokie – zarówno na czczo (200 up), jak i w ciągu dnia (chyba że władowałam w siebie końską dawkę insuliny). Im więcej jadłam, tym więcej insuliny musiałam w siebie ładować i tym wyższe cukry były. Błędne koło. A poprzedni diabetolog owszem, pytał o wagę, ale mówił, że insulina jest po to, żeby z cukrzycą żyć normalnie. A guzik.

Dopiero nowy diabetolog mi to uświadomił. I zalecił dietę: 0 cukru, 0 słodyczy, 0 mleka, 0 jogurtów, 0 owoców, 0 niczego, co ma związek z pszenicą. Pierwsza myśl – Nie ma sprawy, z cukru, słodyczy, ziemniaków, makaronów i białego pieczywa mogę zrezygnować – ale z owoców i jogurtów? Przecież to mój regularny zapychacz w pracy, gdy nie ma czasu na nic innego. No ale stwierdziłam, że spróbuję.

Poza tym dr odstawił mi insulinę krótkodziałającą (novorapid), a w zamian zalecił stosowanie długodziałającej (insulatard) zarówno rano (12j) i wieczorem (12j).

Dr poprosił, żebym po tygodniu odwiedziła go ponownie. Pomyślałam, że przez tydzień dam radę. Niestety, glukometr ciągle wskazywał coś pomiędzy 170 a 220 (mimo tego, że do mojego zero niczego dorzuciłam też siłą rzeczy zero tłuszczu). A trzymałam się zasad. Serio. Przyznałam się do wypicia 2 x odrobiny mleka do kawy i do zjedzenia banana.

No to insulatard trochę w górę (16j rano i 14j w nocy), ale bez innych zmian. Kolejne 3 tygodnie takiej diety (mam już 3 kg mniej!). No dobra, teraz zostały jeszcze dwa.

Słodyczy mi nie brakuje. Cukru trochę, ale nie czuję tego specjalnie. Cholernie brakuje mi owoców. No i tego, żeby zjeść więcej niż 3 posiłki dziennie (bo takie dostałam zalecenie). Za 2 tygodnie znów się zobaczymy. Mam nadzieję, że do tego czasu coś się zmieni, bo niestety, mimo wyższej dawki insuliny, nadal mam takie same, wysokie cukry 🙁